13 marca 2015

Jak nie pisać maili sprzedażowych

Założę się, że tak samo jak ja, dostajesz codziennie przynajmniej kilkanaście sprzedażowych maili.

Nie chroni przed nimi ani filtr antyspamowy, ani konto na Gmailu, ani żadna inna forma prewencji.

Wystarczy zapisać się na jakiś newsletter, zostawić swój mail na Allegro albo jakimkolwiek innym serwisie i z zegarkiem w ręku można odliczać dni do nadejścia fali spamu.

Dlaczego o tym piszę, skoro zajmuję się copywritingiem i przygotowywanie maili, które sprzedają, jest jednym z moich podstawowych zajęć?

Piszę o tym, żeby pokazać, że wcale nie musi tak być.

Mail sprzedażowy w stylu lat 90-tych

Nie licząc maili graficznych w formacie html, rozsyłanych namiętnie w setkach tysięcy egzemplarzy przez wszelkiego rodzaju korporacje, codziennie otrzymuję porcję świeżej „poczty” od znacznie mniejszych firm.

90% z tych wiadomości zaczyna się takimi słowami:

Jesteśmy firmą zajmującą się …. i tutaj następuje litania, mająca na celu podkreślenie tradycji i niesłychanego profesjonalizmu firmy, która zaszczyciła mnie swoim mailem.

Po tym oryginalnym wstępie następuje pitch , który w tym przypadku ogranicza się do klasycznej propozycji ofertowej i wygląda mniej więcej tak:

  • Uruchomiliśmy nasz nowy oddział przy ulicy x we Wrocławiu i chcielibyśmy zaprosić Państwa do odwiedzenia nas.
  • Może zainteresuje Państwa nasza najnowsza promocja na…
  • Chcielibyśmy Państwu zaoferować nasz produkt…

Mail kończy się zazwyczaj sympatycznym akcentem w stylu:

W przypadku pytań pozostaję do dyspozycji.
Zapraszam do współpracy.

Pozdrawiam
Krzysztof („Sprzedam Ci Wszystko”) Iksiński
Specjalista Działu Sprzedaży

Osobiście, o ile po zerknięciu w pole tematu lub nadawcy, w ogóle otworzę taki mail, to zanim przeczytam drugą linijkę tekstu, od razu wrzucam adres mailowy nadawcy na swoją czarną listę.

Opanowałem ten odruch do tego stopnia, że jego wykonanie nie przeszkadza mi nawet podczas pisania dłuższego artykułu. Jeden sprawny ruch wystarcza, aby adres konkretnego nadawcy na wieki znalazł się na liście spamu.

Założę się, że bez względu na to z jakiego programu pocztowego korzystasz, Ty również wykształciłeś w sobie tę umiejętność, prawda?

Dlaczego więc większość firm nadal rozsyła takie wiadomości? Przecież rozesłanie mailingu kosztuje i to niemało.

Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta.

Jedno pytanie, które zmienia wszystko

Osoby rozsyłające takie mailingi robią to, ponieważ nigdy nie zadały sobie jednego, niezwykle ważnego pytania. Pytania, które w największym stopniu decyduje o tym, czy wysłany przez nie mail zostanie przeczytany, czy skasowany w ciągu 2 sekund od momentu dostarczenia go do adresata.

Czy gdybym sam dostał mail o takiej treści, od zupełnie obcej osoby, to czy poświęciłbym choćby sekundę mojego czasu, aby go przeczytać?

Jeśli Ty również wysyłasz do swoich Klientów mailingi, naprawdę warto, abyś odpowiedział sobie na to pytanie.

Natomiast gdybyś chciał dowiedzieć się, w jaki sposób pisać maile, które naprawdę sprzedają, proponuję zajrzeć na blog za 3 tygodnie :)

Karol Gajda

O autorze

Karol Gajda - człowiek, który nadaje słowom wartość. Zakochany w historiach copywriter i pasjonat marketingu. Autor kilku e-booków i bloga, którego właśnie czytasz. Pracował z takimi firmami jak Philips, Orlen czy Douglas. Doświadczenia zdobyte w tamtym okresie, przekłada obecnie na realizowanie celów małych i średnich firm. Na co dzień pisze teksty, prowadzi kampanie reklamowe i doradza. Kocha Helveticę, dobrą książkę i...wszystkie techniki sprzedaży.

Artykuły, które powinny Ci się spodobać.